Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z historii Świętochłowic: Strzelanina na Bytomskiej

Grazyna Kuźnik
Ulica Bytomska w Świętochłowicach, gdzie doszło do zabójstwa
Ulica Bytomska w Świętochłowicach, gdzie doszło do zabójstwa arc.
Z historii Świętochłowic. Wiosną 80 lat temu w Świętochłowicach doszło do zdarzenia, o którym pisała cała Polska. Hutnik z "Falvy" zastrzelił wśród tłumu na ulicy dwie osoby. Czy było to zabójstwo polityczne?

Z historii Świętochłowic

Franciszek Nawrat, 33-letni ceniony radca załogowy z huty "Falva", szedł marcowym wieczorem 1934 roku ulicą Bytomską w centrum Świętochłowic. Konfliktów na tle narodowościowym i politycznym w mieście nie brakowało, ale tej ciepłej niedzieli kawiarnie były pełne, ludzie dobrze się bawili. Nagle z jednego z lokali, wprost pod nogi Nawrata, wytoczyło się dwóch bijących się mężczyzn.

Świadków tego incydentu jest mnóstwo, ale każdy nieco inaczej przedstawia przebieg wydarzeń. Pozostało zagadką, dlaczego Nawrat wtrącił się w tę bójkę. Czy został pierwszy zaatakowany? Ustalono w końcu, że prawdopodobnie Nawrat chciał pogodzić młodych awanturników. Miał przecież taką funkcję w hucie "Falva" (wkrótce nazwę zmieniono na "Florian"); był radcą załogowym. To ktoś, kto w hucie mediuje między pracownikami a szefami, rozwiązuje trudne konflikty w zespole, cieszy się dużym zaufaniem i autorytetem. Ale ulica to nie huta. Próba oddzielenia bijących się tak rozwściecza, że rzucają się na obcego mądralę z pięściami. Nawrat czym prędzej ucieka.

Ówczesna prasa nie zna dyskrecji. I dlatego wiemy, że Franciszek Nawrat mieszkał w Świętochłowicach na ul. Barbary 2, a dwaj goniący go mężczyźni to młody bezrobotny Józef Burda z ulicy Długiej 25a, oraz jego koleżka Wilhelm Malajka z Bytomskiej 16, zatrudniony w mleczarni.

Co dalej się dzieje? Nawrat nieszczęściem ma przy sobie broń, na co posiada pozwolenie jako osoba godna zaufania. Był to browning 6,35 mm, kieszonkowy, popularny pistolet. Umie strzelać, bo był powstańcem śląskim. Uciekając, najpierw strzela trzy razy w powietrze, co jednak nic nie daje. Według relacji Nawrata i innych świadków, strzela wtedy ponownie, ale w stronę goniących. Rani jednego, mimo to ścigają go nadal. Dlatego wymierza najpierw w Burdę, a potem w Malajkę. Jak pisze "Polonia" (1934 nr 3376), strzela "kładąc ich na miejscu trupem".

Zszokowani ludzie próbują zatrzymać Nawrata, ale on sam wskakuje do tramwaju i podjeżdża pod posterunek policji. Tam opowiada, co się stało. Dodaje jednak, że jest ofiarą prowokacji politycznej; chodzi o to, że jest obrońcą robotników, ma też epizody komunistyczne. Ktoś politycznie chce go wykończyć. Działał w obronie własnej. Policja zatrzymuje Nawrata w areszcie.

Burdę i Malajkę ludzie zanoszą do pobliskiego lekarza dr Kruegera, ale ten może już tylko stwierdzić ich zgon. Ciała zmarłych zawieziono do kostnicy miejscowego szpitala hutniczego.

Świadkowie mówią, że to byli dwaj dobrzy kumple, bardzo młodzi i w gorącej wodzie kąpani. W żadną politykę się nie mieszali, tylko lubili się zabawić. Brat Burdy zemdlał, gdy zobaczył martwego Józka.

W mieście i w całym kraju rozpętuje się dyskusja o granicach obrony własnej. Świadkowie mają własne wersje wydarzeń. Podczas wizji lokalnej Nawratowi towarzyszył tłum, ale spokojny i obiektywny. Załamany Nawrat wciąż utrzymuje , że bał się o własne życie jako działacz robotniczy. Ktoś pisze do sędziego, że Nawrat zachował się głupio, chcąc pogodzić bijących się równolatków, nie mieli noży ani żadnej broni. I niech swój błąd Nawrat nie tłumaczy teraz polityką.

Proces Nawrata ciągnął się długo, były apelacje, a w końcu wojna zepchnęła sprawę radcy załogowego z browningiem na zawsze w cień.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto