Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Helena Hoffmann ma szansę stać się błogosławioną. Jak wyglądała młodość zakonnicy ze Zgody?

Weronika Grychtoł
Z Dawidem Wodarzem ze Stowarzyszenia Genius Loci spotykamy się przy ul. Chorzowskiej, w miejscu, gdzie kiedyś stał kościół pw. św. Józefa. Dziś to dzielnica Rudy Śląskiej - Nowy Bytom. Dlaczego akurat tutaj? Bo właśnie w tym nieistniejącym już kościele została ochrzczona urodzona na Zgodzie Helena Hoffmann.

Ojciec nazywał ją małym drapichrustem, a mama laleczką, zdarzyło się jej wagarować, a nawet..krytykować proboszcza. W tym roku mija 80 lat od jej śmierci i 17 od kiedy rozpoczął się proces beatyfikacyjny. Historyczny spacer jej śladami to inicjatywa Stowarzyszenia w ramach tegorocznych Europejskich Dni Dziedzictwa.

Tata Heleny Józef był Niemcem. Przybył tu za pracą. Mama, Albina, była rodowitą świętochłowiczanką. Ślub wzięli już w kościele pw. Piotra i Pawła. Helena urodziła się w 1910 roku w kamienicy przy ul. Drzymały 5. Na ścianie budynku znajduje się pamiątkowa tablica.
- Czy ktoś tu dziś mieszka? - pytam wyciągając szyję w kierunku dużych, przysłoniętych firanką okien. Okazuje się, że tak, dorasta tu kolejne pokolenie świętochłowiczan.

Dowiaduję się, że w domu przyszłej zakonnicy panowały surowe zasady - ze swoim bratem Reinholdem nie mogła rozmawiać podczas spacerów, ani zacząć jeść obiad, gdy przy stole nie było jeszcze ojca. W 1916 roku Helena rozpoczęła naukę w Katolickiej Szkole Podstawowej, która znajdowała się tuż obok dzisiejszego Gimnazjum nr 5, którego jest patronką. Na jej świadectwie ukończenia szkoły widnieją same oceny dobre i jedna bardzo dobra - za sprawowanie. Helena lubiła sypiać kwiaty podczas procesji bożego ciała, ale też ubierać małe dzieci do trumny. Raz nie spodobało jej się, gdy podczas głoszenia kazania ksiądz kilkakrotnie uderzał pięścią w blat. Aby dać mu nauczę, podłożyła pod obrus pinezki.

W wieku 32 lat umiera ojciec Heleny i jedyny żywiciel rodziny. Równocześnie wybucha epidemia tyfusu plamistego, i cały blok przy ul. Drzymały zostaje przeniesiony do szpitala w Nowym Bytomiu. Co więcej, podczas nieobecności Hofmannów ich mieszkanie zostaje splądrowane. Pani Albina zaczyna więc wszystko od nowa- jest dla córki wzorem pracowitości, pobożności i pokory.

Niedługo po pierwszej komunii świętej Helena, pracując w polu, znajduje medalik z wizerunkiem zakonnicy. Ta sama postać nawiedzała ją wcześniej w snach. Dowiaduje się, że to św. Teresa od Dzieciątka Jezus, która została kanonizowana, gdy Helena miała 15 lat. Później na bierzmowaniu młoda świętochłowiczanka przyjmuje właśnie imię Teresa.

Powołanie czuła w sobie od lat. Wstępując do zakonu Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, przyjmuje imię Dulcissima tzn. najsłodsza. Wkrótce okazało się, że młoda kobieta cierpi na jakąś niezdiagnozowaną wcześniej chorobę: cierpiała m. in. na zaniki pamięci i mowy oraz silne bóle głowy. Dziś wiemy, że był to guz mózgu. Maria Dulcissima Hoffmann zmarła w wieku 26 lat, w Raciborzu-Brzeziu. Ostatni raz w Świętochłowicach była dwa lata przed śmiercią. Dzięki trwającemu procesowi beatyfikacyjnemu, ma szansę stać się pierwszą błogosławioną urodzoną w naszym mieście.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto