Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W okolicy Kaliny można grillować. Ale kiełbasa z chemikaliami nie smakuje

Łukasz Respondek
Ł. Respondek
Spacer po Kalinie? Dlaczego nie. Na godzinną wycieczkę wokół świętochłowickiego akwenu wybrałem się w sobotnie popołudnie. Chciałem się dowiedzieć, o co chodzi z tym zbiornikiem - w Świętochłowicach mamy zadłużony szpital, kamienice w Lipinach się sypią, marzymy o powrocie żużla, a rewitalizujemy jakiś tam staw za ponad 51 milionów zł (44 mln, to dotacja bezzwrotna z funduszy europejskich). I gdyby nie zapach i opowieści ludzi, których spotkałem po drodze, to pewnie byłbym w stanie uwierzyć, że historia o tykającej bombie ekologicznej jest wyssana z palca. Teraz wiem na pewno: nie jest.

Spacer po Kalinie? Dlaczego nie. Na godzinną wycieczkę wokół świętochłowickiego akwenu wybrałem się w sobotnie popołudnie. Chciałem się dowiedzieć, o co chodzi z tym zbiornikiem - w Świętochłowicach mamy zadłużony szpital, kamienice w Lipinach się sypią, marzymy o powrocie żużla, a rewitalizujemy jakiś tam staw za ponad 51 milionów zł (44 mln, to dotacja bezzwrotna z funduszy europejskich). I gdyby nie zapach i opowieści ludzi, których spotkałem po drodze, to pewnie byłbym w stanie uwierzyć, że historia o tykającej bombie ekologicznej jest wyssana z palca. Teraz wiem na pewno: nie jest.

Swój spacer zaczynam przy wejściu w zarośla od strony ulicy Lipowej, tuż przy granicy Zgody i Chorzowa Batorego. Warto w tym miejscu przypomnieć, że sam staw jest na terenie Świętochłowic, ale Kaliny to już ulica wielohajducka. Kończy się asfalt, zaczynają się krzaki. W oczy rzuca się natomiast masa odpadów: worki nylonowe, plastykowe butelki, paczki papierosów. Wychodząc na otwartą przestrzeń mogę podziwiać Kalinę i pływające po niej kaczki. Przypominam sobie o chemicznej katastrofie i zastanawiam się, czy coś im grozi.

- Łabędzie też można spotkać. Ale na krótko, bo nie ma ryb - zza pleców dobiega do mnie głos chłopca, który wyłania się z pobliskich ogródków. Mówi, że ma 17 lat, nazywa się Kamil, a rodzice mają w pobliżu działkę. Towarzyszy mi przez kilka minut. Wspomina, że czasem po okolicy biegają dziki. Chwilę potem czuje ohydny zapach - ostatni raz coś podobno wąchałem na lekcjach chemii w liceum. Na Kamilu nie robi to żadnego wrażenia. - Zależy od wiatru. Jak mocniej zawieje to czuć bardziej, a gdy są upały, to wszystkie opary idą do góry - przyznaje. I proponuje, że zaprowadzi mnie w miejsce, skąd wypływa podejrzana substancja. - Mój owczarek niemiecki dotykał tego łapami. Powyskakiwały mu guzy i zdechł - opowiada Kamil. Z oglądania wycieku rezygnuję.

Stefana Grochlę spotykam, gdy wyprowadza psa. Mieszka kilkadziesiąt metrów od stawu, w pobliskich blokach. W latach 50. bywał tu u swojego wujka, który łowił ryby i raki. - Zawsze było ich pełno. Aż do czasu wycieku - wspomina źle zabezpieczony zbiornik z zakładów chemicznych w Chorzowie. - Pewnego dnia staw otoczyła milicja i wojsko. Miastu groziła epidemia. Wokół akwenu było aż biało od śniętych ryb. Wszystkie fenole i inne substancje wpłynęły do stawu - mówi. Moją uwagę podczas całego spaceru zwraca zieleń i dość malownicza okolica. Przechodnie, których spotykam nie ukrywają, że wiążą z tym miejscem ogromne nadzieję. I trudno im się dziwić.

- Bywa u mnie często syn z wnukiem, ale nie mam gdzie specjalnie z nimi iść. Pięknie zrobili Amelung. Teraz pora na ten staw - uważa Tadeusz Połomka z Batorego. I zapewnia, że przykry zapach czuć w całej okolicy. - Czasem przychodzimy tu na grilla, ale gdy zawieje trzeba szybko wracać. Kiełbasa już nie smakuje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto