Grupa dotarła do najwyżej położonej szkoły na świecie na wysokości 3440 m n.p.m. w Namche Bazaar. Tam spotkali się ze swoimi rówieśnikami, którym droga do szkoły zajmuje nawet kilka godzin po górskim terenie.
- Dzieciaki z fundacji nie chciałyby się jednak z nimi zamienić, ponieważ stwierdziły, że pewnie nie dałyby rady tam żyć i uczyć się - wspomina świętochłowiczanin Paweł Kaźmierczak, opiekun grupy.
Przez całą wyprawę uczestnikom towarzyszył okrzyk "Damy radę? Damy!", którym wraz z wyskokiem do góry wywołali lawinę. - Nie minęło pięć minut, a już zaczęło coś huczeć. Serce podniosło mi się do gardła, jednak uzmysłowiliśmy sobie, że szczyty, po których schodzi lawina znajdują się kilometry od nas i nic nam się nie stanie - opowiada Kaźmierczak. Oprócz tej przygody z pewnością zapamiętają także smak potraw.
- Miejscowi jedzą niesamowite ilości sosu chilli, polewają nim dosłownie wszystko - dodaje opiekun. Po powrocie do Polski wszystkie "nasze" potrawy wydawały się podróżnikom mdłe.
Zaradność i dobra organizacja cechuje miejscowych Szerpów. - Niesamowite jest to, że w górskich wioskach można wszystko załatwić. Ale za odpowiednią cenę - opowiada świętochłowiczanin. Jeśli się dobrze zapłaci, to można nawet doładować telefon. Miejscowi śpią w kamiennych domkach, sami noszą butle z gazem, wielkie beczki a nawet palety z jajkami. Ich styl życia można porównać do epoki kamienia łupanego, jak u Flintstonów.
Wyprawa w Himalaje zaszczepiła w dzieciakach kolejną pasję - zdobywane szczytów.
- Teraz czas na Mount Blanc! - mówi.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?