Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętochłowice: Policjanci-bohaterzy opowiedzieli nam o pożarze przy ul. Okrzei

Martyna Dyszka
Mł. asp. Grzegorz Densław (na zdj. z lewej) i st. sierż. Marcin Mierzwa (na zdj. z prawej) nie czują się bohaterami, bo to ich praca
Mł. asp. Grzegorz Densław (na zdj. z lewej) i st. sierż. Marcin Mierzwa (na zdj. z prawej) nie czują się bohaterami, bo to ich praca M. Dyszka
Świętochłowice: Policjanci-bohaterzy opowiedzieli nam o pożarze przy ul. Okrzei, który wybuchł 21 października. Narażali własne życie, by ratować innych z płonącej kamienicy.

Świętochłowice: Policjanci-bohaterzy opowiedzieli nam swoją historię

Listami gratulacyjnymi, krótkimi urlopami i nagrodami pieniężnymi uhonorowano trzech świętochłowickich policjantów. St. sierż. Marcin Mierzwa, mł. asp. Grzegorz Densław i sierż. Marcin Michalik aktywnie uczestniczyli w akcji ratowniczej podczas pożaru, który wybuchł 21 października w kamienicy przy ul. Okrzei.

Tego dnia, podczas patrolu ulic naszego miasta, funkcjonariusze otrzymali informację o pożarze w budynku mieszkalnym w Lipinach i po 20 sekundach byli już na miejscu. Prawdopodobnie ktoś podpalił nieużytkowaną toaletę na parterze. - Według relacji świadków okazało się, że w budynku mogą bawić się dzieci - wyjaśnia mł. asp. Densław. Policjanci poprosili mieszkańców okolicznych domów, by przynieśli wiadra z wodą i ręczniki, by móc zasłonić nimi twarz i wejść do pełnego dymu budynku.

- Wchodziliśmy po kolei, wymienialiśmy się, bo długo nie dało się wytrzymać w tak zadymionej kamienicy. Biegaliśmy po piętrach aż do momentu przyjazdu straży pożarnej - opowiada st. sierż. Mierzwa. Na szczęście informacja o przebywających tam dzieciach okazała się nieprawdziwa. Opuściły one budynek zanim przyjechał patrol policyjny. Akcja ratownicza dała się we znaki funkcjonariuszom. Dwóch z nich z dużym stężeniem tlenku węgla w organizmie trafiło do szpitala. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Jak mówią, nie czują się bohaterami. - Taką mamy pracę. Człowiek w takich momentach nie zastanawia się. Jeśli w kamienicy, w której jest pożar, mogą znajdować się ludzie, szczególnie dzieci, to nie myśli się o tym, czy coś grozi, czy nie - tłumaczy Mierzwa. - To żadne bohaterstwo.

Takie momenty, w których policjanci sami muszą ratować ludzi, zdarzają się bardzo rzadko. Przeważnie na miejscu pierwsi pojawiają się strażacy. Jednak przy zawalenie się dachu hali Międzynarodowych Targów Katowickich w 2006 roku brały udział wszystkie służby. Również mł. asp. Densław. Pracował wtedy w oddziałach prewencji w Katowicach. - Byliśmy pierwsi na miejscu. Weszliśmy tam bez zastanowienia. Nie myśleliśmy o tym, że hala może się zawalić na nas, bo ratowaliśmy ludzkie życia - mówi mł. asp. Densław.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto