Od piątku w Lipinach jakby spokojniej, dzięki asyście straży miejskiej po tragicznym pożarze przy Barlickiego. A może, jak ironizują mieszkańcy, o parszywym losie tej dzielnicy dowiedział się premier Tusk.
W pożarze, który wybuchł w nocy z czwartku na piątek zginęło pięć osób, a siedem trafiło do szpitala. Lokatorzy, ratując się przed płomieniami, skakali z okien.
Dwa dni po tym koszmarze pod kamienicą przy Barlickiego palą się znicze. Ludzie mijający to miejsce z trwogą spoglądają na złowrogie, osmolone dziury, w jakie zamieniły się okna spalonych mieszkań.
- Tu czasem nawet sąsiedzi źle żyją ze sobą. Może gdyby ktoś szybciej zareagował, nikt by nie zginął? - zastanawia się pani Ewa. Pochodzi z okolic Zamościa, na Śląsku z mężem od 15 lat.
W dzielnicy słynącej z kolorowych religijnych procesji, miłości bliźniego sporo nie tylko w Boże Ciało. Na jednym murze przy Barlickiego Paweł oświadcza, że kocha Ewelinę.
Nad romantycznymi wyznaniami górują zwierzenia kibicowskie: "Ruch - moja miłość" kontra "Tylko Górnik się liczy". Tych kontr jest więcej, dlatego logo jednego i drugiego klubu co jakiś czas okraszone jest szubienicą albo zachętą: "Lipiny zapraszają na wpier... ".
- Długo tu mieszkamy, ale nie można przyzwyczaić się do widoku bandy w kominiarkach, która przebiega pod naszymi oknami - skarży się Karina Kij. Jej mieszkanie, które dzieli z szóstką dzieci i wnukiem niedawno też ktoś podpalił.
- Od 10 lat staramy się o przeprowadzkę. Dwa tygodnie temu byłam prosić o nowe mieszkanie prezydenta Świętochłowic. Obiecał, że zobaczy, co da się zrobić - mówi pani Karina.
Casus "co da się zrobić" dobrze znają inni lipinianie. Ci pozbawieni złudzeń, często pracy, najczęściej pieniędzy.
- Parszywy los tu. Swój swojemu da po mordzie - mówi pan Henryk, były kierowca. - Kiedyś napadli mnie w sklepie. Wyszedłem po dwa piwa, wróciłem bez portfela, z obitą twarzą.
W piątek rodzinom, które straciły bliskich i dach nad głową, współczuł w telewizji Donald Tusk. Pani Teresa, dozorczyni, ironizuje, że premier wspomniał o Śląsku, bo Świętochłowice mogły pomylić mu się z Siemianowicami.
Ale do pomocy poszkodowanym w pożarze gotowe są już władze miasta. Każda z rodzin otrzyma nowe mieszkanie, do którego będzie można przeprowadzać się już od dzisiaj. Do tego po 5 tys. zł na wyposażenie nowego lokum. Dziś rano w tej sprawie zbiera się sztab kryzysowy, powołany przez prezydenta Dawida Kostempskiego.
- Przygotowujemy też dodatkową pomoc dla 1,5-rocznej Izy, której mama leży w szpitalu w Siemianowicach. W sobotę na stadionie Śląska organizujemy koncert charytatywny, rozmawiamy z Caritasem - wylicza Kostempski. - Uruchamiamy też konto, na które można wpłacać pieniądze dla Izy.
Siódemka pogorzelców przebywa w śląskich szpitalach. Najpoważniejszy jest wciąż stan matki małej Izy. Jak dowiedzieliśmy się w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach, to jednak stan stabilny.
Dwie osoby trafiły do Środowiskowego Domu Samopomocy, cztery przeniosły się do krewnych i znajomych. Już dziś będą mogły wyprowadzić się z Lipin. Jakkolwiek to brzmi, dla wielu innych to wciąż odległe marzenie.
Pożar kamienicy w Świętochłowicach-Lipinach na ul. Barlickiego [ZDJĘCIA + WIDEO]. 5 osób nie żyje
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
