Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sto trzydzieści pięć odpustów

Marta Żabińska
Niezwykle barwna procesja wokół ciemnej czerwieni lipińskiego kościoła. Zopaski, jakle, wieńce, czepce... Chopiony niosą feretrony. Fot. Marta Żabińska
Niezwykle barwna procesja wokół ciemnej czerwieni lipińskiego kościoła. Zopaski, jakle, wieńce, czepce... Chopiony niosą feretrony. Fot. Marta Żabińska
Święty Augustyn, m.in. organizator życia kościelnego, zmarł 28 sierpnia 1577 lat temu. A od 135 lat w Lipinach mamy na koniec wakacji wielkie poruszenie. - To nie to co kiedyś - mówią wszyscy o lipińskim odpuście.

Święty Augustyn, m.in. organizator życia kościelnego, zmarł 28 sierpnia 1577 lat temu. A od 135 lat w Lipinach mamy na koniec wakacji wielkie poruszenie.

- To nie to co kiedyś - mówią wszyscy o lipińskim odpuście. Wśród sprzedawców słodkiego dla dorosłych, a kolorowego, hałaśliwego i świecącego dla dzieci słychać, że tu i w Chropaczowie najgorzej. Starsi mieszkańcy z rozrzewnieniem wspominają wielkie imprezy z karuzelami na placu Słowiańskim. Ale i w tym roku udała się tego dnia mobilizacja: z ostatniej wydawki mąki w dzielnicy, część w niedzielę wróciła na parafię w postaci kilkunastu pięknie pachnących blach wypieków. Nie zawiedli tutejsi muzycy, ani malarze. No i gdzie tu w okolicy znaleźć drugą tak piękną procesję?

Stoimy tak długo, jak jest straż miejska. Potem wszyscy uciekają. W tamtym roku na nas napadli, namioty poprzewracali - opowiada pan Andrzej, który przyjechał na Bukowego już o czwartej rano, by mieć bezpieczne miejsce pod murem. Od 20 lat sprzedaje popcorn i watę cukrową na lipińskim odpuście. - Jeszcze siedem lat temu standów było tu pełno, ale dzisiaj ludzie wolą gdzie indziej, gdzie spokojniej - dodaje. Ze wszystkich odpustów, na jakie jeździ od maja do grudnia, te w Lipinach i Chropaczowie są ponoć najbardziej ryzykowne. - Choć w tym roku jest wyjątkowo spokojnie - chwali pani Wiesława. - Złapaliśmy tylko jednego 17-letniego złodzieja - dopowiadają strażnicy.

Tymczasem ludzie przebierają wśród standów, na których znaleźć można nawet garnki i biustonosze. - Dzieci mają zabawę, ja mam słodkości, najchętniej makrony, kokosanki i kartofelki - mówi Teresa Kubik z Lipin. Jej synowie, Adrian i Konrad, oszczędne chłopaki, pistolety mają już trzyletnie - na odpustach kupują do nich kapiszony. Z Chropaczowa, jak co roku, przyszła rodzina Nykiel. 4-letnia Kinga w jednej ręce dzierży nadmuchiwanego psa Scooby-Doo, w drugiej balon na tasiemce. Elżbieta Konior i Urszula Pilot z Piaśnik przed kościołem oglądają procesję, na której czele w oryginalnych śląskich strojach, zebranych przez Grzegorza Stachaka, niosą feretrony (ruchome ołtarze) kobiety i mężczyźni. - Chyba tylko tutaj tak to wygląda - mówią.

Przed półwieczem nikogo specjalnie takie stroje nie dziwiły. - Nasze babcie na co dzień chodziły po chłopsku, a na odpust odświętnie ubrane - opowiadają Renata Kassner i Helga Kurdziel. Pamiętają powojenne odpusty. - Na targowisku na placu Słowiańskim były wszystkie atrakcje - wspomina Renata Kassner. Karuzele. - Żeby się można było przejechać za darmo, trzeba było kilka razy je pchać - mówi Helga Kurdziel. Najlepsze były kecioki: huśtawki zawieszone na łańcuchach. - A robiło się tak, żeby jeszcze się razem łączyły. Jak się wirowało! Jak kolega zakręcił, to i niedobrze się robiło - dodaje Renata Kassner. Była też gondla (diabelski młyn), łódki albo żelazne huśtawki: w środku się stało, a potem człowiek był raz na nogach, raz na głowie. To wszystko bez żadnych zabezpieczeń. I nikt nie pamięta żadnego wypadku. Małe samochody dla dzieci, strzelnica, loteria. Wielkim młotem panowie mierzyli swoją siłę. Wesoła muzyka z winyli. A prócz pierników liebesperle: różnokolorowe słodkie kuleczki. I guma do żucia: łup nad łupy, który czasem chomikowało się przyklejony w sieni pod schodami, żeby mama nie widziała. Były nawet ogórki kiszone z beczki. A wśród tych dobroci... kudłaty, biały miś, który przeraził m.in. małą Krysię. - Miałam roczek. Z opowieści wiem, że jak do mnie tylko łapę wyciągnął, zaraz zaczęłam płakać. Trzeba było zdjęcie zrobić sposobem - opowiada dziś ze śmiechem Krystyna Schmidt.

Dzisiaj się żaden bajtel na odpuście nie da zastraszyć. A miś miałby tu roboty co niemiara: dzieci w Lipinach nie brakuje. To dla nich wyremontowano i powiększono ostatnio budynek parafialnej ochronki. W niedzielę na jej piętrze (którego wcześniej nie było) można było obejrzeć wystawę artystów z lipińskiej grupy Grota. Na dobudowanej klatce schodowej zawisnął obraz patronki św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Namalowała go Regina Banik z Groty: ostatnie poprawki robiła jeszcze na kilka godzin przed odpustową sumą. Ludzi tego dnia w kościele nie brakło. - Przyszło ich dużo więcej niż zazwyczaj, może to trochę przez dobrą pogodę. To było pozytywne, święty Augustyn się cieszył - mówi ks. Bogdan Wieczorek, proboszcz parafii.

Po południu przed ochronką odbył się festyn: zaśpiewał lipiński Chór Męski Śląsk, zagrał młodzieżowy Jazz on the line, wystąpiły akrobatki z Domu Sportu. Sprzedawano ciasta upieczone przez mieszkańców dzielnicy. Udało się uzbierać 400 zł. Bo po remoncie ochronki do spłacenia został dług: 20 tys. zł, a roboty przy budynku jest jeszcze na 30 tys. zł. Kto chce się przyłączyć, może np. w parafii choćby za złotówkę kupić nową kartkę pocztową z wizerunkiem lipińskiego kościoła św. Augustyna.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto