Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sara Kurzyńska: "Bitwa na głosy" przygodą jej życia

Martyna Staśko
Sara ma dopiero 18 lat i pierwszą wielką przygodę życia za sobą.

Sara Kurzyńska ze Świętochłowic opowiedziała nam, jak wspomina swój udział w programie telewizyjnym "Bitwa na głosy".

- Tata zadzwonił do mnie, że w Katowicach są precastingi. W ten dzień wstałam i z głupot tam poszłam. Pomyślałam, że może mi się uda - mówi Sara.
Piotr Kupicha w katowickim Old Timers Garage po przesłuchaniach wybrał swoją szesnastkę.

- Byłam bardzo zaskoczona, że dostałam się do ekipy Piotrka. Przyszłam kompletnie nieprzygotowana, a wiem, że niektórzy przygotowywali się dość długo - dodaje Sara. Przez cały tydzień odbywały się próby, w sobotę próby generalne w Warszawie. Uczestnicy ćwiczyli choreografię w studio Agustina Egurroli.

- Piotrek to konkretny jajcarz. W czasie prób ciągle się śmialiśmy - opowiada świętochłowiczanka.

Lider drużyny jednak dużo wymagał, co doprowadziło ekipę z Katowic do pierwszego miejsca. Sara przyznaje, że nie spodziewali się wygranej. Przez wszystkie odcinki nie zajęli pierwszego miejsca, jak dochodzili do półfinału byli pewni, że odpadną, gdyż w poprzednim odcinku byli zajęli ostatnie miejsce. - Na pewno to była moja przygoda życia. Największa jaką do tej pory przeżyłam. Dużo prywatnych rzeczy się wydarzyło - dodaje Sara. Poznała wielu ludzi, z którymi się wygłupiała ale i ostro dyskutowała. Bardzo wszyscy się ze sobą zżyli i dzwonią do siebie jak mają tylko chwilę. W czasie programu nie miała momentów załamania. Czasami tylko problem sprawiało jej zapamiętywanie niektórych głosów do kilku piosenek, które musieli zaśpiewać w każdym odcinku.

- Program ten był bajką. Były wygłupy i pomimo ciężkiej pracy dobrze wszyscy się bawiliśmy - mówi Sara.

Co najbardziej utkwiło w pamięci dziewczyny? Z pewnością jej 18- te urodziny. - Menedżer Piotra Kupichy zrobił mi ogromną niespodziankę. Zabrał wszystkich na urodzinową kolację, a przyjaciele śpiewali mi sto lat, sto lat! - wspomina Sara.

Oprócz mamy, Sarze prawie zawsze kibicował na widowni jej chłopak- Alan Dobrzyński. - Bardzo podobały mi się występy mojej dziewczyny i jestem z niej bardzo dumny. Trudno było to, że nie widywaliśmy się tak często - mówi Alan. W trzecim odcinku na oczach milionów widzów Alan postanowił się jej oświadczyć. - Totalne mnie zaskoczył! W pierwszej chwili do mnie to nie dotarło, dopiero za kulisami zaczęłam płakać ze szczęścia - cieszy się Sara. Na pytanie jak się poznali oboje się śmieją i odpowiadają, że... na ulicy! - O mało auta nie rozbiłem, jak się zapatrzyłem na Sarę - dodaje Alan.

Śpiewa od pięciu lat. Uwielbia utwory, które nie są znane, filmowe lub kultowe przeboje Michaela Jacksona. Sara ma o dwa lata starszego brata, który również śpiewa. Jednak nie afiszuje się z tym.

- Najgorsza była pierwsza sobota po zakończeniu programu, kiedy minęła godzina 20, a w telewizji zamiast "Bitwy na głosy" leciało coś innego - opowiada Sara. Zdradziła nam również, że katowicka drużyna "Bitwy na głosy" ma zaplanowanych 10 koncertów.

Przypomnijmy, że po pierwszej finałowej rundzie okazało się, że zespół Piotra Kupichy z Katowic wygrywał z zespołem Urszuli Dudziak z Zielonej Góry stosunkiem głosów 58 proc. do 42 proc. Po drugiej rundzie zespół ze Śląska nadal prowadził stosunkiem głosów 54 proc. do 46 proc.

Wygraną w kwocie 150 tys. zł drużyna przekazała na rzecz mysłowickiego Hospicjum Cordis.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sara Kurzyńska: "Bitwa na głosy" przygodą jej życia - Świętochłowice Nasze Miasto

Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto