Jak zawsze piłkarskie derby Świętochłowic przyciągnęły na stadion przy ul. Łagiewnickiej sporą rzeszę kibiców. Nikt nie żałował trzech złotych na bilet, a potem pewnie też nie żałował, że wybrał się na mecz. Emocje zaczęły się już na samym początku meczu. Ku rozpaczy fanów Naprzodu to Śląsk po rzucie rożnym objął prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Michał Mołas.
Piłkarskie derby Świętochłowic: Szybkie wyrównanie
Gospodarze nie pozostali dłużni i bardzo szybko doprowadzili do wyrównania. Dawid Gadomski skorzystał ze świetnego podania z głębi pola i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza Śląska. Podopieczni Damiana Malujdy nie zdążyli otrząsnąć się po pierwszym straconym golu, a już dostali kolejną bramkę. Tym razem trafił Adam Ociepka, który wykorzystał błąd bramkarza Śląska.
Goście grali w mocno osłabionym składzie, w porównaniu z meczami ligowymi brakowało co najmniej pięciu zawodników z pierwszego składu. Próżno było szukać na ławce Śląska siedmiu rezerwowych, mimo że tylu można zgłosić.
- Kilku moich zawodników po raz pierwszy wybiegło na murawę w seniorskiej piłce – tłumaczy trener Damian Malujda, szkoleniowiec Śląska
. Ich słabości potrafili wykorzystać zawodnicy Naprzodu, którzy grali i biegali szybciej. Byli lepiej zorganizowaną drużyną.
Piłkarskie derby Świętochłowic: Gramy, jest 0:0
Trener Robert Pluta po tym jak Naprzód objął prowadzenie krzyczał do swoich graczy: - Gramy! Jest 0:0. I do przerwy rzeczywiście jego podopieczni kontrolowali mecz. Pozwolili gościom tylko na jeden strzał z dystansu.
Ale po przerwie Śląsk zaczął grać odważniej, a gospodarze jakby zadowoleni z prowadzenie oddali rywalom pole do gry. Tyle że podopieczni Damiana Malujdy nie potrafili z tego skorzystać. Bili głową w mur, a jak już go przebili, to trafili w słupek.
Naprzód natomiast grał swoje i strzelił trzeciego gola po drugim trafieniu Dawida Gadomskiego. Jednak goście nie poddali się i już w doliczonym czasie gry Daniel Tukaj wpakował piłkę z bliska do siatki Naprzodu. Śląsk w końcówce jeszcze przycisnął, ale nie oddał nawet jednego groźnego strzału. Bliżej czwartego byli gospodarze, którzy dotrwali do końca z korzystnym rezultatem i mogli cieszyć się z awansu do trzeciej rundy Pucharu Polski.
Naprzód Lipiny – Śląsk Świętochłowice 3:2 (2:1)
Dawid Gadomski (dwie), Adam Ociepka – Michał Mołas, Daniel Tukaj
Damian Malujda, trener Śląska: Dla nas to bardzo dobrze, że zakończyliśmy przygodę w Pucharze Polski. Najchętniej to nie grałbym tego meczu. Fajnie gra się w tych rozgrywkach, mając drużynę w Klasie A i szeroką kadrę. W Klasie okręgowej jest więcej meczów i PP nie jest nam potrzeby do szczęścia. Nie chcę się oczywiście usprawiedliwiać, chociaż pewnie działacze będą zawiedzeni wynikiem. Kilku chłopaków było w pracy, więc szansę dostali ode mnie inni, którzy debiutowali tak na dobrą sprawę. W pierwszej połowie troszkę się pogubiliśmy, mimo dobrego początku. Po przerwie natomiast uważam, że bardziej to my zasłużyliśmy na wyrównanie niż oni na trzeciego gola.
Robert Pluta, trener Naprzodu: Mogło się skończyć remisem, ale równie dobrze mogło być 5:2, bo my w końcówce wyprowadzaliśmy groźne kontry. Chłopcy w podświadomości mieli pewnie myśl, że lepiej się cofnąć niż atakować przy korzystnym wyniku. Musiałem zdjąć trzech piłkarzy z drobnymi urazami, co też miało wpływ na naszą grę, bo roszady wymusiły zmiany w ustawieniu. Nie widziałem, żeby trener Malujda ciszył się z porażki. Nawet jak tak mówi, to nie wierzę, że tak jest. My chcemy zajść w tym sezonie w Pucharze Polski jak najdalej.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?