Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie mam Cię na Facebooku? Znaczy - nie istniejesz!

Redakcja
Marcin Nowak spędza co najmniej godzinę dziennie na Facebooku, ale w święta planuje od niego odpocząć
Marcin Nowak spędza co najmniej godzinę dziennie na Facebooku, ale w święta planuje od niego odpocząć Tomasz Kiełkowski
Nie ma Cię na Facebooku? A zatem nie istniejesz! Na całym świecie uwierzyło w te słowa już ponad 664 miliony ludzi. A co z resztą? Nie widzą największej rewolucji od czasów wynalezienia druku?

Dlaczego nie ma Was na Facebooku? - pyta Marcin Nowak, kierownik serwisów internetowych "Dziennika Zachodniego". W imieniu "nieistniejącej" większości ludzkości odpowiada mu Michał Wroński z działu wydarzeń "Dziennika Zachodniego".

**

https://www.facebook.com/slaskieNM

https://www.facebook.com/dziennikzachodni

**

Marcin Nowak: Nie mogę Cię znaleźć na Facebooku wśród moich znajomych. Jak długo będę czekał?
Michał Wroński: Tak długo aż uznam, że jest mi to do czegoś potrzebne. Póki co jednak nie czuję, abym czegoś nie potrafił zrealizować właśnie z tego powodu, że nie istnieję na Faceboooku.

MN: Należysz do tej grupy ludzi, którzy uważają Facebooka za przedsięwzięcie trywialne i przereklamowane...
MW: Nie jestem wrogiem face'a, ale uważam go za projekt mocno przereklamowany. On nie przynosi szkody, ale nie wnosi też wielkiego pożytku, więc czym się tu tak zachwycać? Jest za to kolejnym pożeraczem czasu, a szkoda mi go na to, aby siedzieć przed ekranem monitora i praktykować jakieś wirtualne życie. Przyznaj się, ile czasu dziennie zjada Ci Facebook?

Dołącz do akcji: A1 za darmo

MN: Godzinkę? Kiedyś tyle czasu marnowałem np. na telewizję. Prawda jest jednak też taka, że rezygnuję ze wszystkich innych form komunikacji typu social media. Nie korzystam już z Gadu-Gadu, Naszej-Klasy. Z drugiej strony jako człowiek pracujący w mediach elektronicznych mam z tym portalem styczność cały czas. A Tobie trochę się dziwię.
MW: Dlaczego?

MN: Też jesteś człowiekiem mediów. Facebook to jedno z najciekawszych narzędzi, jakie dano dziennikarzom. Na FB przeprowadziłem kilkanaście wywiadów, przez niego dowiedziałem się o newsach, o których dziennikarze papierowi pisali dopiero następnego dnia. Tak było chociażby w przypadku rewolucji w Tunezji. W większości przypadków spontaniczne inicjatywy i akcje Facebookowe związane z uzewnętrznieniem się emocji dużej grupy osób są dla mnie dużo bardziej autentyczne niż tuzin relacji, artykułów i opisów z tzw. "drugiej ręki" albo w mediach. Facebook stał się dziś tym, czym np. podczas Wiosny Ludów były miejskie place, gdzie ludzie gromadzili się, by wykrzyczeć hasła w rodzaju "nie zgadzamy się..." albo "żądamy...". Tej roli Facebooka nie doceniasz ani trochę?

Poprzyj akcję: Darmowe autostrady na Śląsku

MW: Rozumiem i akceptuję Facebook jako narzędzie, które może dostarczyć mi dodatkową porcję informacji lub jako miejsce, gdzie przy braku innych możliwości można w nieskrepowany sposób wyrażać swoje opinie, czy incjować jakieś akcje społeczne. I na tym moja akceptacja się kończy. Twierdzę jednak, że dla wielu osób ten portal z narzędzia stał się celem samym w sobie. Żyją swoim, albo cudzym życiem na Facebooku. Gapią się w ekran oczekując na to, co ktoś inny tam wrzucił lub napisał. Dali z siebie zrobić żywą "dostawkę" do komputera.

**

https://www.facebook.com/slaskieNM

https://www.facebook.com/dziennikzachodni

**

MN: Wyczuwam u Ciebie potępienie wirtualnego uzewnętrzniania się, a przecież Polacy zawsze lubili się uzewnętrzniać. Głośno krzyczeć, gdy coś ich boli i na odwrót, epatować czymś, co uważali, że mają wyjątkowe. Czyli Facebook to wynalazek idealny dla Polaków. To woda na młyn dla nas, bo zdaje się, że dzierżymy miano trzeciego najbardziej zainteresowanego serwisami społecznościowymi narodu świata. A już na pewno jeśli chodzi o blogowanie.
MW: W takim razie ja nie pasuję do tego obrazu. Facebook pokazuje zresztą nieprawdziwy obraz ludzi, którzy na nim funkcjonują. Każdy z nich mówi w gruncie rzeczy to samo: Patrzcie jaki jestem fajny! To takie kłamstewko na poziomie indywidualnym. W kontakcie osobistym możesz coś "chlapnąć", pokazać się z niekoniecznie dobrej strony, a tutaj możesz się dowolnie kreować. Pokazujesz tylko, co chcesz pokazać. Kojarzy mi się to z reklamą proszku do prania. W obu przypadkach trzeba sprawę zweryfikować w "realu".

MN: To prawda. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że tak nie robi. To takie "uzewnętrznienie kontrolowane". Nikt jednak nie namawia Cię, by wyżej stawiać znajomości wirtualne niż "analogowe". Dla mnie zresztą FB też nie jest narzędziem do nawiązywania nowych znajomości, ale do pozyskiwania informacji, opinii czy dystrybuowania pewnych idei lub pomysłów. Z drugiej strony, czy taka postawa nie jest dziś wygodnictwem? Nie chcesz się uzewnętrzniać jako osoba publiczna, dziennikarz, bo nie chcesz wystawić się swoim Czytelnikom na publiczną weryfikację, ocenę, czy komentarz?
MW: Czytelnik może mnie zweryfikować za pomocą tradycyjnych kanałów informacji: zadzwonić, napisać e-maila i w ten sposób wyrazić swoją opinię na mój temat. Nie uważam, aby musiał koniecznie wiedzieć co robię w czasie wolnym, jakie książki czytam, czy jakiej muzyki słucham.

MN: Wiem, że sporo chodzisz po górach. Nie chciałbyś podzielić się swoimi zdjęciami z wypraw, opowieściami, poradami?
MW: Musiałbym siedzieć na Facebooku całymi dniami. Szkoda mi czasu.

MN: Czyli jednak! Mam Cię. Jeśli mowa o pokazywaniu pasji, to jest spora szansa, że by Cię to wciągnęło.
MW: Może, ale w dalszym ciągu nie widzę powodu, by w to wchodzić. Moi znajomi doskonale wiedzą jakie są moje pasje i wiedzą jak do mnie dotrzeć, więc jaką nową jakość wniósłbym do naszych relacji?

MN:
A dałbyś się zaprosić do mojej grupy na FB?
MW: Możesz próbować, ale wątpię, bym został aktywnym facebookowiczem. A jeśli czegoś nie robię na 100 procent, to nie ma sensu, bym w ogóle w to wchodził.

MN: Cóż, życzę Wesołych Świąt bez Facebooka. Ja też planuję od niego odpocząć.

**

https://www.facebook.com/slaskieNM

https://www.facebook.com/dziennikzachodni

**

Łatwiej założyć profil niż obsłużyć żelazko - przekonuje dr Piotr Zawojski, kulturoznawca i specjalista nowych mediów

Z czego wynika popularność Facebooka?
Są dwie przyczyny jego sukcesu: uniwersalność i łatwość obsługi. Facebook integruje elementy, które wcześniej były rozproszone w różnych miejscach sieci - możemy za jego pośrednictwem po prostu kontaktować się z innymi osobami, ale możemy też wymieniać się słowem, dźwiękiem i obrazem. To platforma gromadząca różne formy i obszary ludzkiej działalności. Równie ważne jest to, że z Facebooka może korzystać każdy użytkownik sieci. Nie trzeba do tego żadnej specjalistycznej wiedzy. Śmiem twierdzić, że bardziej skomplikowana jest instrukcja żelazka.

Ale przecież "face" to nie tylko narzędzie komunikacji
Oczywiście! Ten portal ma ogromne znaczenie autopromocyjne. Każdy może tam objawić światu kogo właśnie spotkał i co właśnie zrobił. Dla wielu osób to świetny sposób na autoprezentację!

Czy ta uniwersalność może sprawić, że w niedalekiej przyszłości ludzie odwrócą się od Facebooka w poszukiwaniu bardziej niszowych portali?
Raczej bym się tego nie obawiał. Istotą portalu Facebook jest bowiem to, że przy całej swojej globalności umożliwia funkcjonowanie swoistych mikrospołeczności i to zresztą one są w tym portalu najbardziej aktywne.

Facebookowicz często istnieje tylko w sieci - przypomina dr Teresa Sikora, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego

Czy użytkownicy Facebooka to ekshibicjoniści? A może osoby, których tam nie ma, to stroniące od towarzystwa odludki?

Na oba pytania odpowiedź jest taka sama: nie! Obecność na Facebooku to nie kwestia psychiki, czy inteligencji, ale oswojenia się z nowymi technologiami. Ci, którzy swobodniej się nimi posługują, częściej będą zakładać tam profile.

A ci, których tam nie ma, faktycznie nie istnieją?
Owszem, nie istnieją, ale tylko dla użytkowników Facebooka. To zdanie można jednak odwrócić: facebookowicze często nie istnieją dla osób, które nie mają swoich profili na tym portalu.

Sądzi pani, że użytkownicy Facebooka mają tego świadomość?

To zależy od tego, czy obecność na Facebooku jest dla nich instrumentem do realizacji jakiś celów, czy wartością samą w sobie. Ci pierwsi na tym skorzystają, ci drudzy ryzykują rozczarowaniem, gdyż bycie na Facebooku może się okazać nie takim, jakiego oczekiwali.

Przeciwnicy Facebooka uważają, że spłyca relacje międzyludzkie. Czy słusznie?
Tych dwóch rzeczy nie da się porównać. Wirtualne kontakty z natury mają to do siebie, że jest ich dużo, ale poziom zaangażowania w nie jest niewielki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto