Kandydat na radnego z hukiem wyrzucony z konwencji wyborczej Eugeniusza Mosia

— Nie było innego wyjścia. Gdyby nie został siłą, to prawdopodobnie próbował by usunąć nas — komentowała na gorąco Alina Moś — Kerger, rzeczniczka sztabu „Porozumienia”.

Sama konwencja miała dość spokojny przebieg. Sukcesem organizatorów było z pewnością budowanie napięcia. Do ostatniego momentu czekano bowiem aż przybędzie główny aktor. Kandydaci na radnych prezentowali swój program, a ich deklaracje poparte były stadionowym sloganem: mu nie damy się. Prezydent Moś pojawił się półtorej godziny po rozpoczęciu całej imprezy. Zanim jednak wszedł na salę kilku liderów list wyborczych musiało ją opuścić. Eugeniusz Moś ma bowiem zakaz kontaktowania się zarówno z Urszulą Gniełką, swoją zastępczynią jak i z radnym Jerzym L.

— Kochani wiecie o tym, że chciano mnie wyeliminować. Chciano nie dopuścić do tego bym wystartował w wyborach, a moje dobre imię splugawić — zaczął Moś. W tym momencie wstał Gniełka. — Skandal i oszczerstwo — krzyknął. Po chwili przepychanek już go nie było na sali.

W ten sposób Gniełka chciał nawiązać do postępowania prowadzonego przeciwko Mosiowi. Ciążą na nim zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych i nakłaniania do fałszywych zeznań. Akt oskarżenia ma trafić do sądu w połowie listopada. Prokurator Artur Ott, szef Prokuratury Rejonowej w Bytomiu podkreśla, że start w wyborach nie będzie miał wpływu na przebieg sprawy.

— Taki problem może się pojawić, gdy pan M. wygra wybory. Ma on bowiem zakaz sprawowania urzędu. Bez względu na to czy w tej, czy w przyszłej kadencji. Nie będzie miał więc prawa powołać zastępców, a co za tym idzie, gdyby wygrał, do miasta od razu powinien wejść kurator - mówi Artur Ott.

Prezydent szybko zakończył swoje wystąpienie.

— W demokracji każdy ma wolny wybór. Wybieramy optymalne rozwiązanie, żeby zrealizować dany cel. Sami mieszkańcy w dniu wyborów będą doskonale wiedzieli kto gwarantuje rozwój miasta.

Tematu toczącego się postępowania Eugeniusz Moś nie chciał poruszać.

— O tym będziemy rozmawiać w przyszłym tygodniu na konferencji — uciął krótko. — Czy liczę na zwycięstwo? Nie startował bym, gdybym na nie liczył.
Kontynuacja przebudowy miasta, nowoczesna edukacja i wspieranie małych i średnich przedsiębiorstw — to trzy najważniejsze założenia programowe prezydenta — to najważniejsze założenia programu Mosia.

— Mój program nie będzie się różnił od tych tez, które są zawarte w strategii rozwoju miasta do roku 2015. Zostały one opracowane pod kierunkiem radnych, ale w ramach konsultacji z mieszkańcami — wyjaśnia prezydent Eugeniusz Moś.

Sam Gniełka zachowaniem zwolenników prezydenta był zbulwersowany. Powiadomił o nim policję. — Pomijając fakt, że kandyduję, mam prawo wysłuchać programu merytorycznego kandydata na prezydenta. Mam prawo zaprotestować jeśli on mi się nie podoba. Uważam, że to skandal, a sytuacja jest paranoiczna i niedopuszczalna - tłumaczy Gniełka.

Przyznaje też, że pokierowały nim emocje.

— Słowa, które pan prezydent wypowiadał w ogóle nie powinny mieć miejsca. Sam pomysł tego spotkania uważam za śmieszny — dodaje.

Doktor Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego uważa, że używając siły stronnicy prezydenta Mosia posunęli się za daleko.

— Konwencja przecież nie była imprezą zamkniętą. Wobec osoby, która nie zachowywała się w sposób agresywny, a tylko głośno artykułowała swoje poglądy, powinno się zastosować inną formę perswazji — uważa.

Nie najlepiej ocenia też decyzję prezydenta o samym starcie w wyborach. — Sam fakt, że prezydent Moś kandyduje to skandal. Jest postacią na tyle kontrowersyjną, że powinien liczyć się z tym, że w trakcie kampanii wyborczej może dochodzić do podobnych sytuacji.