Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Fijałkowska ze Świętochłowic: pielgrzymka to najlepsze wczasy

Sonia Cichoń
Pani Anna z dumą prezentuje certyfikat
Pani Anna z dumą prezentuje certyfikat Sonia Cichoń
Anna Fijałkowska ze Świętochłowic: Anna Fijałkowska przez 51 dni samotnie pielgrzymowała do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Zobaczcie jakie przygody ją spotkały!

Anna Fijałkowska ze Świętochłowic: Pani Anna jest nauczycielką w jednej z świętochłowickich szkół i prezesem świętochłowickiego oddziału PTTK. Niedawno wróciła do Polski z samotnej pielgrzymki do Santiago de Compostela. Prezentujemy wywiad z Panią Anną:

Sonia Cichoń: Pani Anno, na początek chcę pani serdecznie pogratulować takiego wyczynu.
Anna Fijałkowska: Bardzo dziękuję.
S.C.: Przeszła pani 1300 km z Francji do Hiszpanii. Jak długo trzeba się przygotowywać do takiej wyprawy?
A.F.: To już moja druga pielgrzymka do tego miejsca. Do pierwszej wyprawy, która odbyła się dwa lata temu prawie przez 12 miesięcy zbierałam informacje. Posiłkowałam się internetem oraz relacjami innych pielgrzymów, najczęściej obcojęzycznych, gdyż Polaków np. we Francji wciąż jest mało. W tym roku trasa była mi już znana.
S.C.: A jak wygląda przygotowanie fizyczne?
A.F.: Generalnie jestem osobą dosyć aktywną, jeżdżę na rowerze, chodzę na wycieczki. Od maja urządzałam sobie wyprawy np. do Piekar Śląskich i z powrotem. Jeździłam do Katowic środkami lokomocji, a później wracałam pieszo z zakupami na plecach. Starałam się przejść po kilkanaście kilometrów dziennie. Najczęściej ok. 17 - 18.
S.C.: Ale chyba nie da się porównać zwykłego spacerowania z pielgrzymowaniem po obcym kraju?
A.F.: Oczywiście, że nie. Startuje się z pełnym wyposażeniem. Plecak waży ok. 10 kg. Wiadomo, że później niektóre rzeczy zużywają się, coś się wyrzuca. W tym roku wiedziałam jednak, że dam radę. W trakcie wędrówki dwa lata temu zdominował mnie przede wszystkim strach.
S.C.: Co jest najgorsze w takiej wędrówce?
A.F.: Najgorszy jest pierwszy tydzień. Już na początku zaczynają się robić bąble, bolą wszystkie mięśnie i stopy. Organizm musi się po prostu przyzwyczaić do takiego wysiłku. W tym roku jednak nie było takiego momentu, kiedy stanęłam i poczułam się bezsilna. Wiedziałam, że dam radę. Pamiętam swój pierwszy dzień w podróży dwa lata temu. Zgubiłam drogę, zabrakło mi wody, ale nie poddałam się i dzięki temu nabrałam doświadczenia.
S.C.: Na tak długiej trasie pewnie nie wszystko da się zaplanować.
A.F.: Oczywiście, na trasie ciągle zdarzają się jakieś przygody. Zdarzyły mi się dwa razy sytuacje, kiedy podwieziono mnie samochodem. Wędrowałam w ogromnej ulewie i jakiś mężczyzna zaproponował, że mnie podrzuci do miasta gdzie zamierzałam spędzić noc. Do dziś go za to błogosławię.
S.C.: A gdy idzie pani w deszczu, jest przemoczona, jest pani niewygodnie, to nie ma takiej pokusy, żeby zrezygnować?
A.F.: To był trudny dzień ze względu na pogodę. Ale nigdy nie przyszło mi na myśl, żeby się poddać. Szczególnie, że miałam już wykupione bilety lotnicze do Barcelony, dlatego musiałam dojść na miejsce!
S.C.: Jaki był główny cel pani pielgrzymki?
A.F.: Za pierwszym razem był to aspekt typowo religijny, miałam za co podziękować Bogu i chciałam to zrobić właśnie w taki sposób. Tym razem był to także aspekt poznawczy. Tak jak już wspominałam, dwa lata temu byłam owładnięta strachem, więc nie zobaczyłam wszystkiego tak, jak chciałam. Tym razem wiedziałam już, w których momentach muszę szczególnie uważać np. przechodząc przez pasma górskie. Mogłam rozkoszować się atmosferą i cudownymi krajobrazami, które są naprawdę jedyne w swoim rodzaju.
S.C.: No właśnie, jaka atmosfera panuje na szlaku?
A.F.: Atmosfera jest zupełnie inna, niż w życiu codziennym. Pomimo wysiłku fizycznego, jaki człowiek podejmuje, czuje się naprawdę wypoczęty. Ból nóg szybko przechodzi, a spokój psychiczny jest bezcenny. Nawet na najlepszych wczasach nie da się tego doświadczyć. Wszyscy są dla siebie wyrozumiali, pielgrzymi pozdrawiają się nawzajem, uśmiechają do siebie, pytają jak mija wędrówka. Coś niesamowitego.
S.C.: W jakim języku porozumiewała się pani z innymi pielgrzymami?
A.F.: Najczęściej po angielsku. Po francusku i hiszpańsku znam podstawowe słowa i zwroty. Ale tam można z każdym porozmawiać, nawet na migi. Czasami wyłapuje się po prostu podobne wyrazy i szuka kontekstu. Najwspanialsze jest to, że ludzie się do siebie uśmiechają i to jest dla nich normalne. Niech pani spróbuje uśmiechnąć się do obcego człowieka w naszym kraju. Od razu zrobi dziwną minę.
S.C.: Jakie są koszty takiej pielgrzymki?
A.F.: Najpierw zaczęłam od zarezerowania sobie biletów lotniczych. Czekałam na okazję i udało mi się za przeloty zapłacić ok. 800 zł. Cała reszta to wydatek ok. 1300 euro. W tym oczywiście jest już wyżywienie i noclegi. Największe koszty poniosłam we Francji. Tam ciągle noclegi są dość drogie, nawet w klasztorach. Alberg państwowych jest tam najmniej. W Hiszpanii sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Najdroższy nocleg kosztuje 10 euro, często też płacimy na zasadzie "ile kto jest w stanie dać".
S.C.: Która faza pielgrzymki była dla pani największym przeżyciem?
A.F.: Najbardziej podoba mi się pierwsze 400 km w Hiszpanii. Krajobrazy są przepiękne, albergi w miarę tanie. Jest też mniej ludzi, panuje więc atmosfera przyjaźni. Wraz z innymi pielgrzymami spędzamy czas na rozmowach czy grze w karty. Każde miejsce, w którym byłam ma jednak w sobie coś wyjątkowego, swój niepowtarzalny klimat.
S.C.: Jakie są pani plany na kolejne wędrówki?
A.F.: W przyszłym roku wybiorę się być może do Portugalii, albo znowu do Hiszpanii, by inną trasą przejść do Santiago.
Życzę więc powodzenia i zdobywania kolejnych pięknych miejsc.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto