W minioną niedzielę do miasta przybyło ponad 100 ratowników z całego Śląska. Po raz pierwszy na świętochłowickim basenie odbyły się 37. Zimowe Mistrzostwa Śląska w Ratownictwie Wodnym.
- Staraliśmy się o to na otwarcie naszej drużyny i na pięciolecie jej istnienia. W tym roku mija siódmy rok, niestety nasz kierownik Czesław Kurpas zmarł dwa miesiące temu, nie doczekał się, ale mam nadzieję, że jego duch jest z nami - mówi Grzegorz Truchan, pełniący obowiązki kierownika WOPR Świętochłowice. Grzegorz Truchan w latach 70- tych sam uczestniczył w zawodach, w tą niedzielę czuwał nad swoją 12- osobową drużyną.
Ratownicy rywalizowali między sobą w sześciu konkurencjach. Ci, którzy czekali na swoją kolej, odprężali się słuchając muzyki z odtwarzaczy. Natomiast osoby, które start miały już za sobą uzupełniały spalone kalorie. - Brałam udział w konkurencji 200 m z przeszkodami. Poszło mi kiepsko, nie jestem z siebie zadowolona - mówi Monika Tymura, od miesiąca członek WOPR Oświęcim.
Ratownicy codziennie trenują w sekcjach pływackich, ale również biegają, aby utrzymać dobrą formę.
- Do zawodów trzeba się przygotowywać cały rok. Jest to przede wszystkim sprawdzian umiejętności ratowniczych, które zaowocują w czasie sezonu letniego - mówi Sławomir Walento, trener kadry WOPR Śląsk. Dwiema najlepszymi drużynami na Mistrzostwach okazały się zespoły z Katowic, Knurowa i Sosnowca. W klasyfikacji łącznej Świętochłowice zajęły ósme miejsce.
Czy trudno zostać ratownikiem? - Młodszym ratownikiem może zostać każdy, kto jest zdrowy i umie pływać. Natomiast na starszego trzeba trochę poćwiczyć - wyjaśnia Maciej Kunicki, od ośmiu lat ratownik WOPR Świętochłowice. Każdy oddział prowadzi kursy i szkolenia. Najpierw jest to kurs przygotowawczy, a potem dopiero ten właściwy. Każdy może się zgłosić, kto spełni odpowiednie kryteria. - Te mistrzostwa są dla mnie przetarciem przed sezonem letnim. Ukazują one naszą formę i kondycję, a wszystkie konkurencje są tak przygotowane, aby były pomocne w akcjach na plaży lub basenie - dodaje Kunicki.
Janusz i Zenon Mazur, bracia ratownicy opowiedzieli nam o swojej ratowniczej akcji, która szczególnie zapadła im w pamięć.
- Siedem lat temu ratowaliśmy mężczyznę, który po spożyciu alkoholu wskoczył do stawu Skałka i dostał zawału - opowiadają. Pomimo resuscytacji mężczyzna zmarł. - Powodem tego był alkohol - wyjaśniają. Od tamtej pory nie mieli ani jednego śmiertelnego utonięcia.
Do świętochłowickiej drużyny należy około 80 ratowników. Mazurowie potwierdzają, że ratownikiem zostaje się z pokolenia na pokolenie. Tak jest w przypadku ich dzieci, które również są ratownikami.
- Od najmłodszych lat dzieci powinny wiedzieć, że woda to nie tylko zabawa, ale i zagrożenie życia - dodają.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?