Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rewitalizacja stawu Kalina w Świętochłowicach: rozmowa z wiceprezydentem Karczem

Sonia Cichoń
Bartosz Karcz
Bartosz Karcz UM Świętochłowice
Rewitalizacja stawu Kalina w Świętochłowicach: O komentarz w sprawie najważniejszych kwestii dotyczących stawu Kalina poprosiliśmy Bartosza Karcza, wiceprezydenta naszego miasta. Zobaczcie co powiedział.

Rewitalizacja stawu Kalina w Świętochłowicach:

Sonia Cichoń: Jak wygląda sytuacja z Kaliną kilkanaście dni po wybuchu afery?
Bartosz Karcz: Afera to za dużo powiedziane, bo podobne sytuacje z odstąpieniem od umowy zdarzają się w wielu miastach w Polsce, przykładem jest choćby stadion w Zabrzu. Jest to normalna okoliczność w procesie budowlanym. Najważniejsze, że po wizycie prezydenta miasta w Ministerstwie Środowiska i Ministerstwie Rozwoju Regionalnego mamy pół roku więcej na realizację projektu. Możemy złożyć wniosek o wydłużenie terminu o kolejne sześć miesięcy. W ciągu dwóch najbliższych miesięcy ogłosimy nowy przetarg, aktualnie jeszcze raz dokładnie sprawdzamy całą dokumentację projektową.
S.C.: Przedłużenie zostało potwierdzone przez ministerstwa na piśmie?
B.K.: Pismo powinniśmy otrzymać w ciągu najbliższych dni. Instytucjom, które finansują ten projekt zależy na tym, aby pieniądze były wydane poprawnie i zgodnie z przeznaczeniem, czyli na rewitalizację, ponieważ inaczej nie zostałyby wykorzystane. Więc mamy pełne poparcie z Warszawy w realizacji tego trudnego zadania.
S.C.: Czyli rozumiem, że po tym, co się wydarzyło śpi pan spokojnie.
B.K.: Zawsze jest pewna obawa, bo chcemy, żeby projekt zakończył się pozytywnie i był jak najmniej uciążliwy dla mieszkańców. Ale aby to zrobić, potrzebne są odważne decyzje. W nowym przetargu postawimy podwyższone wymogi co do referencji wykonawcy. Liczymy na to, że będzie on lepiej przygotowany, bardziej zmotywowany i będzie miał większe zaplecze techniczne. Zawsze, niestety, decyduje jednak ustawowe kryterium najniższej ceny, a jak wiemy taniej nie zawsze oznacza najlepiej (latem 2014 Sejm znowelizował jednak prawo o zamówieniach publicznych i zmienił zapis o najniższej cenie - przyp. red.).
S.C.: Temat rozpętał jednak prawdziwą burzę w środowisku politycznym.
B.K.: Radni Ruchu Ślązaków doskonale znali projekt, na wielu komisjach mogli zadawać pytania, mieli wgląd do wszystkich dokumentów. Sami przecież głosowali za rewitalizacją w tym kształcie. Kiedy umowa została rozwiązana, twierdzą, że rewitalizacja może stanowić zagrożenie dla zdrowia mieszkańców. Jakie są ich propozycje? Zaniechać wszelkich działań i zostawić bombę ekologiczną przyszłym pokoleniom? Tego chcą? Szansa, którą dała nam UE zdarza się tylko raz, z własnych środków miasto nie byłoby w stanie zrealizować projektu. Trzeba więc być zdeterminowanym i doprowadzić wszystko sprawnie do szczęśliwego końca.
S.C.: Radni obawiają się, że Kalina w obecnym stanie zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców Zgody.
B.K.: A co radni opozycji zrobili przez lata dla sprawy rewitalizacji Kaliny? Nic. Dodatkowo Rafał Świerk przez prawie 12 lat był wiceprezydentem właściwym dla spraw opieki zdrowotnej i zrobił bardzo niewiele w kwestii powszechnych badań profilaktycznych czy wspomożenia opieki zdrowotnej w tamtym rejonie miasta. Wydaje mi się więc, że krytykowanie działań, jakie podejmuje miasto przez tę grupą polityczną jest nieetyczne.
S.C.: Wróćmy do sporu z wykonawcą, który twierdzi, że projekt rewitalizacji zawiera rażące błędy i stężenie fenoli jest tak duże, że zagraża życiu.
B.K.: To jest projekt, który zaakceptował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Ministerstwo Środowiska, sprawdzali go specjaliści, a wykonawca krytykuje go, bo po prostu nie potrafił sobie poradzić z tym zadaniem. Od początku do tego przetargu dołączony był projekt budowlany. VIG zapoznał się z projektem i złożył pisemne oświadczenia w przetargu, że z całą dokumentacją się zapoznał i wszystko zaakceptował. A kiedy weszliśmy w spór, rozpoczęło się kreowanie problemów. Nic nie było utajnione. Ani umowa, ani projekt, z którego miał się wywiązać. Projekt zawierał próbki wody w różnych miejscach stawu i wiadomo, że poziom jej stężenia jest zawsze różny - w zależności jak wysokie było lustro wody, gdzie próbka została pobrana i jakie panowały warunki atmosferyczne. Natomiast badania stężenia fenolu w powietrzu były sukcesywnie dokonywane przez samego wykonawcę i nigdy nie przekraczały dopuszczalnych norm.
S.C.: Są dostępne jakieś badania, które pokazują, jak to stężenie wygląda w tym momencie?
B.K.: Robiliśmy badania w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu, w tej chwili zleciliśmy je także Głównego Instytutowi Górnictwa, aby móc wprost odpowiedzieć na pytanie mieszkańców.
Wkrótce otrzymamy wyniki. Proszę pamiętać, że wykonawca na terenie budowy zrobił niewiele, był opieszały.
Teren nie został więc mocno rozgrzebany. Na skutek tego, co wydarzyło się przez ostatnie miesiące uciążliwość nie jest większa, niż przed przystąpieniem do realizacji. Wykonawca zwlekał z rozpoczęciem prac i to jest podstawą jego wyrzucenia z rewitalizowanego terenu.
S.C.: Wykonawca twierdzi że to on odstąpił od umowy z miastem.
B.K.: O tym zdecyduje sąd, bo na podstawie kodeksu cywilnego decyduje data skutecznego doręczenia oświadczenia drugiej strony. Jest to kwestia procesowa, w której okaże się, kto miał przesłanki, aby umowę rozwiązać. My mieliśmy podstawę, bo wykonawca był w dużej zwłoce, gmina wysyłała mnóstwo ponagleń. Oni natomiast twierdzą, że my nie zgodziliśmy się na zmiany projektowe, ale nie mielismy podstaw, by się na nie zgodzić. Zmiany miały spowodować, że wykonawca zrobi coś nie tyle lepiej, co taniej dla siebie, bo cena nie mogła ulec zmianie, była określona w umowie ryczałtem.
S.C.: Dlaczego wcześniej nie zauważono, że coś może być nie tak? Kosztorys projektu wynosił 50 milionów złotych., a konsorcjum zaproponowało, że wykona go o 20 milionów taniej. Nie wzbudziło to Waszych podejrzeń?
B.K.: Gmina oczywiście w toku przetargu wzywała wykonawcę wielokrotnie do wyjaśnień w jaki sposób wykona projekt za tak niską cenę. Sprawa oparła się o Krajową Izbę Odwoławczą w Warszawie, która nie miała żadnych zastrzeżeń, przyjęła argumentację wykonawcy i nakazała nam podpisanie umowy. Z wyrokiem sądu nie mogliśmy dyskutować. Już niedługo później rozpoczęły się działania mające doprowadzić do obniżenia kosztów. Gdybyśmy zgodzili się na rozwiązania VIG-u efekt ekologiczny byłby zagrożony, a tym samym pieniądze unijne.
S.C.: Mieszkańcy mogą liczyć na to, że Kalina przestanie zatruwać im życie?
B.K.: Dzięki temu, że zdecydowaliśmy się na rozstanie z wykonawcą Kalina zostanie oczyszczona, a pieniądze unijne nie przepadną. Mieszkańcy sami narzekali, że na terenie budowy przez wiele miesięcy nic się nie dzieje. Trzeba było działać, bo nie było innego wyjścia. Mieszkańcy oczekują merytorycznych działań w sprawie Kaliny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto