Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwiedzili 8 azjatyckich miast i pokonali łącznie ponad 4 tysiące kilometrów

Weronika Grychtoł
Edyta Malanowicz, Paulina Konieczny, Kamil Niesporek, Szymon Piecha, Maciej Pękała, Jakub Królicki - uczniowie klasy sportowej ZSO nr 1 w Świętochłowicach i Dorota Piecha - tegoroczna maturzystka wrócili 8 lipca z trzytygodniowej wyprawy do Azji. Jest co opowiadać!

Młodzieży towarzyszyły nauczycielki - wuefistka Anna Żurek i anglistka Joanna Litwińska.

- Minęło tak szybko, a przygotowania trwały prawie rok - mówi z niedowierzaniem Żurek. „Kochanowski w Azji” to grupa młodych ludzi, którzy spełniają marzenia o podróżach. Wyprawa do Azji to jednak nie tylko wycieczka, to również wielka promocja dla dla miasta i dowód, że wszystko jest możliwe, a szkoła nie musi być nudna.

Podróż rozpoczęli 15 czerwca na dworcu PKS w Katowicach, skąd odjechali do Warszawy. Żegnali ich rodzice i znajomi. - Łez nie było, wiedziałam, że są pod doskonałą opieką i czeka ich wspaniała przygoda - mówi Bożena Konieczny, mama Pauliny.

Z warszawskiego Okęcia polecieli najpierw do Dubaju. Tu na przesiadkę do Wietnamu mieli czekać 16 godzin. Zaplanowali więc nocne zwiedzanie miasta. Udało im się także wykąpać w Morzu Arabskim.
W miescie Ho Chi Minh, które do 1976 roku nosiło nazwę Sajgon, przybyli 16 czerwca. Już pierwszego dnia skosztowali swoje pierwsze pho, czyli wietnamską zupę z wołowiną. Obowiązkowo chcieli zobaczyć tunele Cu Chi, wybudowane przez Wietkong podczas wojny w Wietnamie.
- Na partyzantów się nie nadajemy - napisali tego dnia na swoim profilu, gdzie codziennie dzielili się wrażeniami z podróży, a nawet ogłosili kilka konkursów z wiedzy o Wietnamie.
19 czerwca wyruszyli do oddalonego o około 1600 km Hanoi. Podobno przechodzenie tu przez ulicę to sztuka, która wymaga żelaznych nerwów.
- Czerwone światło to taka tam luźna sugestia dla kierowców, którzy jak na rondzie mają skręcić w lewo to...skręcają w lewo bez objeżdżania wysepki w koło - mówi Żurek.
- Pieszy musi po prostu iść wolno przed siebie, a motocykle i auta omijają go ze wszystkich stron. Nie wolno się zatrzymywać bo zaburza się ten swobodny przepływ - dodaje.
Dwa dni później byli już nad zatoką Ha Long. Jedną noc spędzili tu na łodzi, a drugą na wyspie. Nauczyli się jak zwijać sajgonki, drugie po zupie pho najpopularniejsze wietnamskie danie.
Później wyruszyli z powrotem w głąb kraju do niewielkiego miasteczka Sapa, gdzie podziwiali malownicze tarasy ryżowe. Spędzili też „leniwy” dzień na zakupach na targu, gdzie swoje wyroby sprzedają przedstawiciele różnych grup etnicznych.
26 czerwca zajrzeli do dawnej stolicy Wietnamu - Hue. Tu podglądali też modły w buddyjskiej świątyni.
-To było bardzo ciekawe przeżycie, myślę, że dla nich tak samo intrygujące byłyby nasze zwyczaje religijne - mówi Jakub Królicki. Grobowce i świątynie zwiedzali w ulewnym deszczu. - Pojechaliśmy w czasie pory deszczowej więc wiedzieliśmy, że będzie mokro, a i tak nie padało tak często, jak się spodziewaliśmy - mówi Kamil Niesporek.
Trzy dni później byli już w drodze do pobliskiego Hoi An, gdzie odwiedzili wietnamskiego krawca.
- Uszyliśmy sobie koszule na zamówienie, w przeliczeniu zapłaciliśmy jakieś 80 zł, czyli 400 tys. dongów - wylicza Niesporek.
Przyznaje, że w Wietnamie czuli się jak bogacze. Za 100 dolarów otrzymywało się około 2 mln 200 tys. dongów. - To spory plik banknotów - mówi.
Odwiedzili też Cham Island, grupę ośmiu małych wysepek. Przyjechali tu specjalnie po to, aby nurkować na rafie.
3 lipca byli znów niedaleko Sajgonu, w Nha Trang. Tu nie tylko zwiedzali, ale i relaksowali się m. in w błotnym spa.
Ostatnie trzy noce spędzili praktycznie w podróży: jedną w autokarze, jedną w łóżku, a ostatnią w samolocie . W Sajgonie byli z powrotem 6 lipca.Przed powrotem do Polski odwiedzili jeszcze Deltę Mekongu, zwaną ryżowym koszykiem Wietnamu, bo zbiory zbiera się tu nawet trzy razy do roku. Następnego dnia wyruszyli w drogę do domu.

Wszyscy uczestnicy wycieczki przyznają, że dużo się nauczyli i poznali Azję lepiej, niż z jakiegokolwiek podręcznika czy filmu przyrodniczego. Dobrym podsumowaniem wyprawy niech będzie rozmowa dwóch uczestników podczas wyprawy: - Tu się tyle dzieje, że nie wiem na co patrzeć! - Więc ja patrzę w lewo, ty w prawo, a potem sobie opowiemy - mówili. -Wietnam naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył - podsumował Królicki.

Wszystko wskazuje na to, że „Kochanowski w Azji” będzie miał kontynuację. Młodzież już myśli o kolejnej wyprawie, może do Indii lub Indonezji.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto