Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Świętochłowicach: rodzice mu pomagali, a on odwdzięczył się, zabijając ojca

Sonia Cichoń
Do morderstwa doszło w bloku przy ul. Wallisa
Do morderstwa doszło w bloku przy ul. Wallisa Maciej Gapiński
Morderstwo w Świętochłowicach: Mieszkańcy dzielnicy Lipiny nadal nie mogą otrząsnąć się po tragedii, do jakiej doszło w ubiegłą niedzielę. W jednym z mieszkań przy ul. Wallisa, 33-latek zabił swojego ojca, zadając mu kilkadziesiąt ciosów nożem.

Morderstwo w Świętochłowicach:

Oglądałem telewizor i nagle usłyszałem, że ktoś w sieni krzyczy "mamo otwórz mi drzwi i daj te klucze", wyszedłem, żeby go uspokoić, bo było za głośno - opowiada pan Piotr, mieszkaniec bloku przy ul. Wallisa w Lipinach. - On mi odpowiedział: "Bo ciebie k... też zabije", to wszedłem z powrotem do mieszkania, na klatce zrobiło się cicho, widocznie matka go wpuściła, a ja zasnąłem. Potem przyjechała policja, kazała się ubierać i jechać z nimi na komendę, bo w mieszkaniu obok syn zabił ojca - opowiada.

W Lipinach rozegrały się dramatyczne sceny. Była niedziela, ok. godziny 16.30. Dyżurny komendy policji w Świętochłowicach otrzymał zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w Lipinach doszło do tragedii. Podczas kłótni, 33-letni mężczyzna rzucił się na swojego ojca i zadał mu kilkadziesiąt ciosów nożem w klatkę piersiową i twarz. 68-latek nie miał szans. W wyniku odniesionych obrażeń zmarł na miejscu, co potwierdziła późniejsza sekcja zwłok.

- Sprawca po zabójstwie uciekł z mieszkania i w zakrwawionym ubraniu usiłował ukryć się przed mundurowymi skierowanymi na miejsce zdarzenia. Został zatrzymany w jednej z pobliskich bram - mówi sierż. Marcin Michalik, oficer prasowy KMP w Świętochłowicach.

Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna miał we krwi prawie promil alkoholu. Jednak nie jest to okoliczność łagodząca. Co gorsza, w trakcie całego zdarzenia w mieszkaniu znajdowała się nie tylko matka pokrzywdzonego, ale także jego 2-letni syn. Jak udało nam się dowiedzieć, maluch nie widział tej makabry. Jego babcia zamknęła się z nim w innym pokoju.

Mieszkańcy są w szoku

Mieszkańcy osiedla w Lipinach, gdzie doszło do tragedii niechętnie rozmawiają o sprawie. Większość z nich twierdzi, że tego dnia niczego nie słyszeli.

- Wróciłam ze spaceru z psem i sąsiad zapytał mnie, czy słyszałam, że syn zabił ojca. Ale ja ich nie znałam, pomimo że mieszkają kilkaset metrów dalej - mówi Lucjanna Nowaczyk, mieszkanka Lipin.

W bloku, w którym doszło do tragedii, mieszka wiele osób. Opowiadają, że sąsiadów znają tylko z widzenia, bo w dzisiejszych czasach człowiek rano wychodzi z domu, a wraca późnym wieczorem. Niektórzy pamiętają jednak, że do kłótni dochodziło już wcześniej. Wspominają 33-letniego Michała jako agresywnego, obracającego się w złym towarzystwie, który nieraz wszczynał awantury w mieszkaniu rodziców. To tu pomieszkiwał w ciągu ostatnich miesięcy.

- Nigdy z nim nie rozmawiałam. Czasem powiedział dzień dobry, czasem nie. Kiedyś powybijał nam wszystkie szyby na klatce schodowej - twierdzi pani Maria. - Spodziewałbym sie, że może coś ukraść, albo kogoś pobić, bo z tego, co wiem, to wiele razy był notowany przez policję. Siedział w areszcie, potem wracał i tak w kółko. Ale nigdy nie pomyślałbym, że zabije ojca - dodaje pan Piotr.

Mężczyzna był już wcześniej notowany

Świętochłowicka policja potwierdza, że 33-latek był już notowany. Ale za przestępczość narkotykową. Osoby, które go znały, opowiadają też, że walczył z byłą partnerką o dziecko.

- Pracuję tu jako fryzjerka, więc kojarzę wielu ludzi. Ten mężczyzna także był moim klientem. Podobno ostatnio się poprawił, wszystko było na dobrej drodze. Nikt nie spodziewał się takiej tragedii - relacjonuje Magdalena Harazim, pracownica pobliskiego zakładu fryzjerskiego.

Zabity 68-latek był w opinii mieszkańców przeciwieństwem syna. Spokojny, uczynny, codziennie robił zakupy dla całej rodziny, zajmował się domem. Był wędkarzem.

- Jak można było zabić takiego człowieka, własnego ojca? - pyta retorycznie pani Elżbieta. - Do strasznych rzeczy tu u nas dochodzi. Ja już nawet nikogo do domu nie wpuszczam, bo się boję - dodaje kobieta.

Podczas wizyty w Lipinach spotkaliśmy także rodzinę zmarłego. Są w szoku i trudno im opowiadać o całej sprawie.

- To jest wszystko za świeże. Rodzice całe życie pomagali bratu, wychowywali mu syna, w życiu nie dostał lania. I odpłacił się za to w taki sposób - opowiada łamiącym się głosem siostra sprawcy.

Lipinianie nie potrafią otrząsnąć się po tej tragedii. Deklarują, że lubią swoją dzielnicę i na ogół nie mają powodów do narzekań. Wszystkich znają i czują się bezpiecznie.
Wiedzą jednak, że takie sytuacje, jak ta sprzed kilku dni pogorszą wizerunek ich małej ojczyzny. I potwierdzą stereotyp, że to niebezpieczna dzielnica, wręcz patologiczna.

- Taką złą sławę to mamy chyba od 50 lat. U nas niby tylko złodzieje i mordercy. Ale ja nie zamieszkałbym nigdzie indzie - deklaruje pan Piotr.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swietochlowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto