Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Huk petard to dla zwierząt trauma. Może nawet zabić

Redakcja
fot. mat. NFOŚiGW
fot. mat. NFOŚiGW
Sylwester i Nowy Rok dla wielu ludzi to dobra i beztroska zabawa. Natomiast dla zwierząt - koszmar. Spuszczone ze smyczy psy potrafią w panice przebiec wiele kilometrów, a potem tracą orientację i nie potrafią wrócić do domu. Niektóre giną pod kołami samochodów. Te, które zostają w domach, nie chcą ze strachu wyjść. To także trauma dla zwierząt żyjących na wolności.

Szybsze bicie serca, wzrost ciśnienia krwi, rozszerzone źrenice, wydzielanie adrenaliny i hormonu stresu - kortyzolu - to tylko niektóre skutki stresu wywołanego u zwierząt wystrzałami petard.

Warto wiedzieć, że zwierzęta mają bardziej wyostrzone zmysły, a zwłaszcza zmysł słuchu, oraz zupełnie inną percepcję, przez co wystrzały powodują u nich stres. Podczas wybuchów sztucznych ogni i petard, którym towarzyszą huk i rozbłyski, wpadają w panikę, tracą orientację i często zachowują się nieprzewidywalnie.

Przeżycia związane z hałasami sylwestrowej nocy nasi pupile mogą odczuwać jeszcze przez kilka dni. Zwierzęta będą osowiałe, stracą apetyt. W skrajnych przypadkach stres związany z wybuchami może być zabójczy dla czworonogów z problemami kardiologicznymi. Po sylwestrowej nocy wiele zagubionych zwierząt trafia do schronisk.

Jak zatem pomóc zwierzakom przetrwać wybuchowe powitanie Nowego Roku? Psy, które mieszkają w budzie, warto na sylwestrową noc zabrać do domu. Pozwólmy naszym czworonogom schować się w miejsce, w którym czują się bezpiecznie. Można stworzyć im bezpieczny azyl, np. legowisko w szafie czy kącie pokoju. Ważne jest, aby nie zostawiać zwierząt samych w domu. Wiele osób decyduje się na podanie swoim pupilom leków uspokajających. Pod żadnym pozorem nie dawajmy im leków, które przeznaczone są dla ludzi, bo mogą mieć odwrotny skutek, np. relanium może zadziałać na zwierzaka pobudzająco. Co ważne - zawsze konsultujmy podawanie leków z weterynarzem. Nigdy nie podawajmy naszym pupilom leków bez wcześniejszej konsultacji ze specjalistami.

Warto również pomyśleć o innych zwierzętach. Tych, które przebywają w schroniskach lub ośrodkach rehabilitacyjnych, ale także tych żyjących na wolności. Dlatego starajmy się nie strzelać w pobliżu ogrodów zoologicznych, schronisk czy parków i lasów.

- Zwierzęta, które żyją na wolności, reagują tak samo, czyli bardzo się stresują - mówi Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia, ośrodka rehabilitacji i schroniska dla dzikich zwierząt w Mikołowie. - Ptaki późną nocą śpią schowane w drzewach. W momencie, kiedy ludzie zaczynają strzelać petardami, zaczynają latać w amoku i uderzać o szyby. Ludzie nie są w stanie tego często zobaczyć, ale te ptaki naprawdę giną - dodaje.

To także inne zwierzęta. Sarny, dziki, zające i inne, które bytują w parkach i miastach. Często są to miejsca, w których kiedyś były pola, a teraz wybudowano domy. - Niektóre zwierzęta uciekną do lasu i tam nic im się nie stanie - mówi Jacek Wąsiński. - Często jednak jest tak, że w amoku pobiegną w teren zabudowany. Nie wiedzą, co się dzieje i często wbiegają w siatki i ogrodzenia, przez co skręcają sobie karki - tłumaczy.

Jak wyjaśnia pracownik Leśnego Pogotowia w Mikołowie, zwierzęta są przyzwyczajone do strzałów, bo w lasach się poluje, ale to jest jeden strzał, po którym zwierzęta uciekają. W przypadku fajerwerków to nawet godzinne strzelanie, które na dodatek mocno rozświetla niebo. Niektóre zwierzęta, które przeżyją kilka sylwestrowych nocy, uczą się i przyzwyczajają. Dlatego często w sylwestra giną na przykład młode sarny, które spotykają się z takim zjawiskiem pierwszy raz.

- Każde zwierzę ma prawo do życia i nie wolno się nad nim pastwić. Oczywiście nie zakładam, że ludzie strzelają petardami, żeby zrobić zwierzętom krzywdę. Po prostu nie zawsze o tym myślą w ferworze zabawy - mówi Jacek Wąsiński. - Bawmy się tak, żebyśmy byli szczęśliwi i zadowoleni, ale żeby nasza zabawa nie powodowała śmierci ani kalectwa innego stworzenia, bo wtedy zabawa przestaje być już tylko zabawą - tłumaczy.

W Leśnym Pogotowiu w Mikołowie podczas sylwestrowych nocy ginęły zwierzęta. - Dość często zdarzało się, że po sylwestrze wyciągałem zwierzęta z naszych wolier, które się zabiły - mówi Jacek Wąsiński. - Były w trakcie rehabilitacji, nie rozumiały, co się dzieje i nie potrafiły uciec. Wyciągaliśmy sarny, które skręciły sobie karki o siatki albo dostały zawału serca. W naszym ośrodku wychowywaliśmy także rybołowa. To bardzo rzadki ptak. Była już tak fajna sytuacja, że mieliśmy wypuścić go wiosną na wolność, ale niestety w sylwestra skręcił sobie kark o siatkę - dodaje.

Autor: Bartłomiej Wortolec

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto